Waleria Kalinowska † Waleria urodziła się w czwartek 13 czerwca 1895 r. w Строец, współcześnie Strojcu, POL‑OP Była matką chrzestną dla następujących osób: Genowefa Kalinowska urodziła się 126 lat i 6 miesięcy temu (na dzień 03.01.2022); jej matka miała 36 lat, a ojciec 40 lat w chwili jej narodzin
Wiktoria Zygmańska z domu Kalinowska (?-2011), rodzice: Andrzej Kalinowski i Maria Janicka genealogia.mrog.org Strona główna • Nawigacja • Wyszukiwarka • Oznaczenia graficzne • Formularz kontaktowy • E-mail • Zasady korzystania
Julianna Kalinowska I voto Ostaszewska (z domu Humięcka) (wylicz.) 1792 - po 1858 (~ 67 lat) Ustaw jako osobę domyslną
Wiktoria Kalinowska † Wiktoria urodziła się w środę 19 grudnia 1798 r. w Stradźcu, współcześnie Strojcu, obecnie POL‑OP ochrzczona w czwartek 20 grudnia 1798 r. (kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Praszce, Praszka, obecnie POL‑OP); jej rodzicami chrzestnymi byli Mikołaj Sas i Helena Łucka
Caroline Derpieński chwali się arystokratycznymi korzeniami i milionami. Nam opowiedziała o aferze w Dubaju. Data utworzenia: 25 kwietnia 2023, 6:00. Modelka Caroline Derpienski o drogich torebkach, narzeczonym i znajomości z Kardashiankami. Ta 21-letnia piękność mieszkająca na stałe w Miami to polska modelka Caroline Derpieński.
Katarzyna Kalinowska † Katarzyna urodziła się w piątek 23 kwietnia 1830 r. o godzinie dziewiętnastej w Strojcu, obecnie POL‑OP, a zmarła w piątek 21 grudnia 1832 r. również w Strojcu, obecnie POL‑OP ochrzczona w sobotę 24 kwietnia 1830 r.
vEmZRN. Marianna urodziła się w piątek 1 lutego 1867 r. w Strojcu, obecnie POL‑OP, natomiast na pewno żyła jeszcze ok. 1903 r. ochrzczona w sobotę 2 lutego 1867 r. (kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Praszce, Praszka, obecnie POL‑OP); jej rodzicami chrzestnymi byli Franciszek Włodarski i Marianna Pilawkaostatnio zamieszkała w Skotnicy, obecnie POL‑OPByła matką chrzestną dla następujących osób: Ignacy Kalinowskiurodziła się 155 lat i 2 miesiące temu (na dzień jej matka miała 28 lat, a ojciec 33 lata w chwili jej narodzin; Marianna miała 47 lat, gdy zmarła jej matka a 45 lat, gdy zmarł jej ojciec Notatki {#1} Widzisz swoją krewną na tym drzewie genealogicznym? Skontaktuj się ze mną, jesteśmy kuzynami! {#2} Marianna nosiła takie samo imię jak jej prababcia Marianna Zagrodnik. {#3} Marianna nosiła takie samo imię jak jej 2×prababcia Marianna Kokot. {#4} Marianna nosiła takie samo imię jak jej 2×prababcia Marianna Morawiak. {#5} Zobacz też rozpowszechnienie nazwiska „Kalinowska” 2002 (Polska). {#6} Zobacz też etymologia nazwiska Kalinowska. {#7} Marianna należała do rodu Duda (protoplasta: Andrzej Duda). {#8} Należała do rodu Kalinowski (protoplasta: Tomasz Kalinowski). {#9} Należała do rodu Kokot (protoplasta: Kokot). {#10} Należała do rodu Kościelny (protoplasta: Maciej Kościelny). {#11} Należała do rodu Krzemiński (protoplasta: Kazimierz Krzemiński). {#12} Należała do rodu Łysy (protoplasta: Jakub Łysy). {#13} Należała do rodu Morawiak (protoplasta: Balcer Morawiak). {#14} Należała do rodu Nowacki (protoplasta: Ignacy Nowacki). {#15} Należała do rodu Zagrodnik (protoplasta: Wojciech Zagrodnik). {#16} Należała do rodu Zagrodnik (protoplasta: ……… Zagrodnik). Źródła {#1} Akt urodzenia Marianny Kalinowskiej (MR04739). Akta urodzeń, małżeństw i zgonów stanu cywilnego parafii rzymskokatolickiej w Praszce 1867 (MR05284-136), parafia Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Praszce; miejsce w źródle: 22/1867; przechowuje: Archiwum Państwowe w Łodzi, miejsce w repozytorium: PL/39/1635/0/-/136 SzwA jedn. 25460730 odpis: Wrocław, Centrum Historii Rodziny we Wrocławiu, mikrofilm FHL 768053 rozdziały 5-9 DGS 8027939 (ASC Praszka 1866-1870) {#2} Akt małżeństwa Tomasza Pilaka i Marianny Kalinowskiej █ (MR05820). Księga aktów stanu cywilnego parafii rzymskokatolickiej w Praszce z roku 1899 (MR05283-087), parafia Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Praszce; miejsce w źródle: 40/1899; przechowuje: Archiwum Państwowe w Częstochowie, miejsce w repozytorium: PL/8/266/0/-/87 SzwA jedn. 27015679 40 SkotnicaAkt zawarcia małżeństwa sporządzono w miejscowości Praszka piątego/siedemnastego kwietnia, w tysiąc osiemset dziewięćdziesiątym dziewiątym roku o godzinie dziesiątej rano. Oświadczamy, że w obecności świadków Antoniego Kowalczyka, mającego lat dwadzieścia dziewięć, robotnika, i Józefa Szewczyka, mającego lat dwadzieścia osiem, rolnik, oboje zamieszkali we wsi Skotnica, zawarto związek małżeński w obrządku religijnym między Tomaszem Pilakiem, mającym trzydzieści pięć lat, wdowcem po Mariannie z domu Wróbel (zmarła w Skotnicy dwudziestego siódmego stycznia/ósmego lutego w tym roku), pracującym i zamieszkałym w Skotnicy, synem św. pamięci Mateusza i żyjącej Marianny z domu Zagrodnik, po mężu Pilak – rolników, a Marianną Kalinowską, mającą trzydzieści dwa lata, pracującą i zamieszkałą z rodzicami w Skotnicy, urodzona we wsi Strojec, tutejsza parafianka, córka żyjących Michała i Petronelli z domu Kokot po mężu Kalinowska – nadal pracujących. Zawarcie związku małżeńskiego poprzedziły zapowiedzi w miejscowym kościele parafialnym dwudziestego pierwszego marca/drugiego kwietnia – dwudziestego ósmego marca/dziewiątego kwietnia, i czwartego kwietnia/szesnastego kwietnia tego roku. Małżonkowie oświadczyli, że nie zawarli umowy małżeńskiej między sobą. Ślubu kościelnego udzielił im Ksiądz Wojciech Rusin, proboszcz :Praszka-parafia-WNMP@@parafii@ Praskiej. Niniejszy akt został odczytany (niepiśmiennym) nowożeńcom i świadkom i zapis został przez nas podpisany. odpis: Częstochowa, Archiwum Państwowe w Częstochowie; tłumaczenie: »» Joanna Przyłucka Linia czasu 1790180018101820183018401850186018701880189019001910192019301940----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- dziadek po mieczu: Jan Kalinowski (1799-1848) |------------------------/-----------------------| babcia po mieczu: Zofia Kalinowska z domu Zagrodnik (1807-1848) |----------------/-----------------------| dziadek po kądzieli: Jakub Kokot (1814-?) |------------------/---------------/-----/---------------/--------~ babcia po kądzieli: Julianna Kokot z domu Morawiak (1815-1848) |-----------------/--------------| ojciec: Michał Kalinowski (1833-1912) |--------------------------/---------------------------------------------------| matka: Petronela Kalinowska z domu Kokot (1838-1915) |---------------------/------------------------------------------------------| brat: Michał Kalinowski (1862-1938) |----------------------/----------------------------------------------------| Marianna Pilak z domu Kalinowska (1867-?) |-------------------------------/---~ brat: Ludwik Kalinowski (1869-1944) |-------------------------/------------------------------------------------| brat: Adam Kalinowski (1871-1873) |-| siostra: Katarzyna Kalinowska (1874-1876) |-| brat: Wawrzyniec Kalinowski (1877-?) |-----------------------------/~ mąż: Tomasz Pilak (1864-?) |----------------------------------/ teść: Mateusz Pilak (1827-?) |--------------------/--------------------------------------------------~ teściowa: Marianna Zagrodnik (1828-?) |-------------------/--------------------------------------------------~ Lista przodków MariannaKalinowska MichałKalinowski PetronelaKokot JanKalinowski ZofiaZagrodnik JakubKokot JuliannaMorawiak TomaszKalinowski PetronelaKościelna PawełZagrodnik MariannaRespond AdamKokot ŁucjaDudek MateuszMorawiak FranciszkaWicher JakubŁysy EwaOkos MaciejKościelny KatarzynaKościelna BartłomiejZagrodnik JustynaKrzemińska AndrzejKokot MariannaKukuł TomaszDuda KatarzynaBartkowska WalentyMorawiak MariannaZagrodnik IgnacyNowacki GertrudaWicher KazimierzKrzemiński Krzemińska Kokot AndrzejDuda ZofiaDuda BalcerMorawiak Zagrodnik I pokolenie: II pokolenie – rodzice: III pokolenie – dziadkowie: IV pokolenie – pradziadkowie: V pokolenie – pra×2dziadkowie: VI pokolenie – pra×3dziadkowie: Album multimedialny Lista zdarzeń (6) Rekordy linkujące Identyfikator rekordu: MR04738 Ostatnie zmiany: Zaproponuj zmiany
Małgorzata Maria Kalinowska-Iszkowska [1946-] Dr inż. Informatyk, menedżer Życie prywatne Małgorzata urodzona w lipcu 1946 w Warszawie. Ojciec Stefan jest politykiem, Matka Zofia z domu Pogorzelska, z wykształcenia matematyk, przerywa pracę w Biurze Odbudowy Stolicy (BOS). Małgorzata ma o 6 lat starszego brata Andrzeja. W 1974 roku wychodzi za mąż za Wacława Iszkowskiego, informatyka. Mają syna Krzysztofa. Po przejściu na emeryturę w 2007, intensywnie zajmuje się pracą społeczną. Wykształcenie Małgorzata od 1952 uczęszcza do szkoły podstawowej na Mokotowie. W roku 1956/1957 mieszka z rodzicami w Moskwie, ucząc się w szkołe rosyjskiej. Od 1961 uczy się w Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Kochanowskiego. Po maturze w 1964 zdaje na studia na Wydziale Łączności (od 1966 Elektroniki) Politechniki Warszawskiej, które kończy w 1970 z tytułem mgr inż. automatyki, specjalizacja maszyny matematyczne. Rozpoczyna studia doktoranckie w Instytucie Maszyn Matematycznych. W 1980 za pracę Organizacja wymiany stron pamięci wirtualnych w wieloprocesowych systemach operacyjnych otrzymuje tytuł doktora nauk technicznych. Posługuje się biegle językiem rosyjskim, angielskim oraz dobrze francuskim.. Praca zawodowa Od 1972 jest asystentem a od 1980 adiunktem w Instytucie Maszyn Matematycznych (od 1975 instytuu Informatyki). Organizuje i prowadzi zajęcia z elektronicznej techniki obliczeniowej, nauki programowania, systemów operacyjnych, zarządzania pamięciami oraz jest opiekunem kilku prac magisterskich. Uczestniczy w pracach badawczych przy oprogramowaniu minikomputerów K-202 i KRTM/UMC-20. Zajmuje się algorytmami stronicowania dla pamięci wirtualnych oraz badaniami zbiorów rozmytych w zespole profesora Zdzisława Pawlaka. W latach 1988-1992 organizuje w Instytucie Inormatyki we współpracy z firmami i rządem francuskim studia podyplomowe CITCOM oraz prowadzi na nich zajęcia. W 1992 rozpoczyna pracę w Digital Equipment Polska jako educational manager organizując Centrum Edukacyjne szkoleń technicznych. W 1996 przechodzi do IBM Polska, gdzie również organizuje Centrum Edukacyjne oraz wprowadza szkolenia z zarządzania projektami. W latach 1999-2004 pracuje kolejno w firmie TCH Systems, Positive gdzie uruchamia projekty e-learningowe i w ComputerLandzie będąc szefem Centrum Kompetencyjnego Zarządzania. W latach 2004-2007 pracuje w firmie HP Polska na stanowisku government foreign affairs manager zajmując się regulacjami międzynarodowymi, w tym z Unią Europejską dla potrzeb biznesu, Działalność w środowisku zawodowym Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Informatycznego (PTI) od chwili jego założenia w 1981. Uczestniczy w organizacji oraz przygotowaniu raportu z Kongresów Informatyki Polskiej (1994, 1998 i 2003) . W latach 2000-2011 jest członkiem Zarządu Głównego,a na przełomie roku 2007/2008 dodatkowo pełni funkcję Sekretarza Generalnego PTI. W latach 2015-2017 jest Wiceprezesem Zarządu Oddziału Mazowieckiego, a do czerwca 2020 członkiem Zarządu Oddziału. W czerwcu 2020 została wybrana Sekretarzem Głównej Komisji Rewizyjnej PTI. W 2002 inicjuje założenie i jest pierwszym prezesem (do 2007) Stowarzyszenia Praktyków Zarządzania Wiedzą. Od 2005 reprezentuje PTI w stowarzyszeniu profesjonalnych europejskich informatyków CEPIS (Council of European Professional Infromatics Societes), gdzie od 2008 do 2011 pełni funkcję Wiceprezesa. Uczestniczy w konferencjach europejskich na temat społeczeństwa informacyjnego. W latach 2001-2004 jest ewaluatorem Komisji Europejskiej opiniując wnioski na dofinasowanie z programu ramowego FP6 i FP7. Od 2000 angażuje się w dyskusje o potrzebie i możliwościach szerszego udziału kobiet w zawodach technicznych, a w szczególnosci w informatycznych. W latach 2008-2011 jest członkiem zarządu ECWT (European Centre for Women and Technology) oraz jej przedstawicielem w Polsce. W 2018 bierze też udział w pracach Kongresu Kobiet zwracając szczególną uwagę na przykłady kobiet zajmujących sie z sukcesem pracami naukowo-technicznymi, W czerwcu 2020 zostaje wybrana na funkcję Sekretarza Głównej Komisji Rewizyjnej PTI. W 2020 organizuje w PTI Konkurs Gier Edukacyjnych Komputerowych (GEEK) przeznaczony dla uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Od września 2021 kieruje Sekcją Gier Edukcyjnych w PTI, w ramch której inicjuje II-gą edycję GEEK. Publikacje Kalinowska-Iszkowska Małgorzata (współautor), Klucze do BASICu, 1987, WNT, Kalinowska-Iszkowska Małgorzata (współautor), Projektowanie systemów operacyjnych w ujęciu syntetycznym, 1987, PWN, Kalinowska-Iszkowska Małgorzata, (współautor), Zbiór zadań do nauki programowania w FORTRANie, 1989, Wydaw. PWarsz. Odznaczenia i nagrody Złoty Krzyż Zasługi (2005) Statuetka TOP TEN dla kobiet zarządzających polskim biznesem teleinformatycznym (2016-05-13) Medal 70-lecia polskiej informatyki, przyznany przez Kapitułę PTI (2019) Złota Odznaka PTI (2021) Aktualizacja:
< Anna Kalinowska wyszła za mąż, bo była w ciąży. Nie kochała Marka, ale liczyła, że kiedyś uda im się stworzyć szczęśliwą rodzinę. Dziś dla Anny najważniejsza jest jej córeczka, którą mąż chce jej odebrać. Marek Kalinowski oskarża żonę o to, że zaniedbywała ich córkę. Marek uważa, że brak opieki Anny doprowadził do tego, że ich córeczka Justynka zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Fakt zaginięcia dziecka i liczne zdrady Anny doprowadziły do tego, że Marek nie widzi już szans na uratowanie małżeństwa, chce rozwodu. Anna jest przekonana, że to Marek, rozpieszczony jedynak zrobił wszystko, żeby im się nie udało. Kto naprawdę ponosi winę, że związek Marka i Anny rozpadł się tak szybko? Obsada[] Pracownicy sądu[] Sędzia Artur Lipiński[] Pełnomocnik Piotr Ostafi[] Pełnomocnik Magdalena Wilk[] Woźny Paweł Dudzik[] Strony postępowania[] Powód Marek Kalinowski[] Pozwana Anna Kalinowska[] Świadkowie[] Świadek Joanna Kaczor[] Świadek Mirosław Jaworski[] Świadek Maria Kalinowska[] Świadek Marian Jabłonkowski[] Pozostałe osoby, których ta sprawa dotyczy[] Justyna Kalinowska[] Przebieg[] Stanowisko merytoryczne mecenasa Piotra Ostafiego[] Piotr Ostafi mówi, że jego klient wnosi o orzeczenie rozwodu z wyłącznej winy jego żony, Anny Kalinowskiej, a także o powierzenie jemu sprawowania władzy rodzicielskiej nad małoletnią córką stron, a także o ograniczenie władzy rodzicielskiej matce. W małżeństwie stron od dawna nie układało się dobrze, natomiast szczególnie źle stało się po tym, kiedy wskutek zaniedbań matki zaginęła córka stron. Znalazła się, ale tymi zaniedbaniami klient mecenasa, obciąża swoją żonę, która nie dochowała właściwej staranności. Nie tylko to, ale także jej zdrady małżeńskie doprowadziły do trwałego i zupełnego rozkładu pożycia w małżeństwie stron. Pozwana wykazała, że nie nadaje się ani na matkę, ani na żonę, dlatego Piotr Ostafi podtrzymuje powództwo wniesione przez jego klienta. Stanowisko merytoryczne mecenas Magdaleny Wilk[] Magdalena Wilk mówi, że jej klientka starała się być dobrą, kochającą żoną, natomiast to powód ją zaniedbywał, prowadząc bogate życie towarzyskie ciągle ją zdradzał. Mecenas chciałaby nadmienić, że jej klientka poświęciła się opiece nad maleńką córką, to na niej spoczywał obowiązek wychowywania córki podczas, gdy powód tak naprawdę się dzieckiem nie interesował. Dlatego mecenas wnosi o orzeczenie rozwodu z wyłącznej winy powoda, ograniczenie mu władzy rodzicielskiej nad córką oraz zasądzenie alimentów w wysokości dwóch tysięcy złotych miesięcznie. Zeznania powoda[] Powód mówi, że wziął ślub z pozwaną ponad rok temu. Pobrali się, kiedy ich córka miała dwa miesiące. Zdaniem zeznającego Anna Kalinowska od początku małżeństwa traktuje go tylko jako worek pieniędzy. Wiedziała ona, że powód ma pieniądze, poderwała go i po pewnym czasie wzięli ślub. Zdaniem powoda żona zrobiła sobie z nim dziecko, aby się ustawić. Pozwana twierdzi, że to, co mówi jej mąż nie jest zgodne z prawdą. Klient Piotra Ostafiego mówi, iż współżył z żoną rzadko, bo ona nie chciała. Praktycznie w ogóle nie chodzili razem do łózka, ale to nie jest jego wina, a Anny Kalinowskiej. Zeznający jest pewien, że klientka Magdaleny Wilk spotyka się z innymi mężczyznami. Dowiedział się o tym od swojego przyjaciela, Rafała Wieczorka. Widział on jego żonę, jak się przytulała i obściskiwała z innymi facetami. Nie ma on jednak na to żadnych dowodów, bo jego przyjaciel wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Zeznający dodaje, że nie będzie zniżał się do takiego poziomu, aby śledzić żonę albo coś takiego typu, nie o to mu chodzi. Anna Kalinowska w ogóle nie interesowała się ich córką. Przez jej głupotę i nieodpowiedzialność mężczyzna przeżył prawdziwy koszmar. Pewnego dnia córka stron zaginęła. Zdaniem Marka Kalinowskiego winę za tą sytuację ponosi jego żona. Pozwana zostawiła dziecko pod sklepem same bez opieki. Córki Kalinowskich szukało pół miasta, na szczęście po czterech godzinach znalazła się ona w pobliskim lesie cała i zdrowa. Nadal jest prowadzone śledztwo w tej sprawie, być może jakiś zboczeniec wywiózł tam dziecko. Justynka była w tak wielkim niebezpieczeństwie tylko i wyłącznie przez jej matkę. Powód chciał trwać w tym małżeństwie dla dobra córki, ale teraz wie, że powinien się rozwieść. Po rozwodzie zeznający chciałby samodzielnie wychowywać dziecko, jest on w stanie zapewnić Justynce wszystko, co najlepsze. Jego żona nie ma nawet pracy i jasne dla wszystkich jest, jak ona potrafi się zajmować dziećmi. Sędzia powołuje się na opinię rodzinnego ośrodka diagnostyczno-konsultacyjnego dotyczącą Justyny Kalinowskiej. Wynika z niej, że dziecko ma bardzo mocny związek emocjonalny z matką. Powód tłumaczy, że jest tak, ponieważ ostatnio całe dnie spędzał w pracy, ale postara się on to zmienić dla dobra córki. W trakcie małżeństwa Anna Kalinowska zdaniem zeznającego zachowywała się jak zwykła egoistka. Najważniejsze dla niej były jej potrzeby, powód szybko się zorientował, iż ani on, ani ich córka nie obchodzą pozwanej. Siedziała ona całymi dniami w domu przed telewizorem albo chodziła po sklepach i wydawała ciężko zarobione pieniądze zeznającego. Mężczyzna myślał, że małżeństwo im się uda, chciał on jak najlepiej dla Justynki, bardzo kocha on swoją córkę. Matka zeznającego i jego znajomi uświadomili mu, że dziecko powinni wychowywać oboje rodzicie. Powód ożenił się z Anną Kalinowską dla dobra córki, po to żeby miała ona normalny dom. Zeznania pozwanej[] Pozwana mówi, że chce rozwodu, ale nie da zrzucić na siebie całej winy za rozpad małżeństwa. Zdaniem kobiety powód zrobił wszystko, aby im nie wyszło, a teraz opowiada bezczelne kłamstwa na jego temat. Prawda jest taka, że zeznająca zawsze była dla niego nikim. Marek Kalinowski ożenił się z nią tylko dlatego, że mają dziecko, żałował on później tego, iż wziął ślub. Klientka Magdaleny Wilk nazywa męża niedojrzałym chłopczykiem, któremu w głowie tylko zabawa, kumple i panienki. Po ślubie jego życie nic się nie zmieniło. Poza tym, że w niedziele zamiast leczyć kaca, chodził na spacerki z Justynką i się nią zajmował. Zeznająca poznała powoda na imprezie. Znalazła się na jakiejś imprezie, bawili się dobrze, klient Piotra Ostafiego ją podrywał, kobieta się dawała poderwać i wylądowali w łóżku. Niby byli parą, ale pozwana do niego nic nie czuła, on do niej chyba też nie. Dobrze im się współżyło, przez to niestety Anna Kalinowska zaszła w ciążę. Powodowi ciąża kobiety była bardzo nie na rękę. Pochodzi on z bogatej, dobrze ustawionej rodziny, a ona z małej miejscowości pod Lubina. Ojciec kobiety jest kierowcą, a matka całe życie spędza w domu, to nie ta klasa dla klienta Piotra Ostafiego. O ciąży zeznająca powiedziała Markowi Kalinowskiemu w pubie. Gdy przekazała mu tą wiadomość, to on wyszedł, poszedł do bankomatu, a następnie wrócił, dał jej pięć tysięcy i powiedział, żeby usunęła ciążę. Zabiegu nie można już było wykonać, bo kobieta była w czwartym miesiącu, powód szybko się zorientował, że nie będzie mógł szybko pobyć się problemu. Powód chce zrzucić całą winę na nią za to, że im się nie udało. Kobieta niechętnie wzięła z nim ślub, bo go nie kochała, ale matka zeznającej i rodzicie Marka Kalinowskiego nalegali, więc się zgodziła. Mama pozwanej powiedziała jej, że gdy urodzi się dziecko, to być może powód inaczej na to wszystko spojrzy, że ją pokocha, że najważniejsze, żeby dziecko wychowywało się w pełnej rodzinie, to dla niego był ten ślub, ale po nim było inaczej. Przez pierwsze dwa miesiące klient Piotra Ostafiego opiekował się Justynką, po jej narodzinach dał prezent zeznającej. Kobieta nie udawała, że jest dobrą żoną, naprawdę pokochała Marka Kalinowskiego, a on powiedział jej, iż potrzebuje trochę wolności, że nie może ciągle siedzieć z nią i dzieckiem w domu. Wtedy powód znowu zaczął imprezować. Wydzwaniały do niego jakieś kobiety, a on nawet się z tym nie krył. Powiedział zeznającej, że to, iż jest on żonaty jeszcze bardziej je kręci. Pozwana przyznaje, że też zdarzało jej się imprezować, ale nigdy nie zdradziła męża. Klientka Magdaleny Wilk mówi, iż ten cały Rafał opowiada jakieś głupoty, że niby widział ją z jakimś mężczyzną, że niby się z nim całowała. Zeznająca twierdzi, że była cały czas wierna mężowi, a on nie ma na jej zdradę żadnych dowodów, bo nic takiego nie miało miejsca. Zdaniem Anny Kalinowskiej jej mąż powołuje się na tego Rafała, ponieważ wie, iż jest on w Stanach i nie przyjdzie oraz nie potwierdzi jego słów. Wtedy, kiedy doszło do porwania jej córki, rozmawiała ona ze znajomym w sklepie. Zagadała się wtedy z nim, ale nie jest to dowodem na to, że zdradzała męża. Nie zapomniała wtedy o dziecku, ta rozmowa trwała tylko chwilę, poza tym, gdy kobieta zostawiła córkę pod sklepem, to ona spała. Może to było nierozsądne, ale zeznająca wiele razy zostawiała tam Justynkę. Jakby wiedziała, że ktoś chce ukraść jej dziecko, to na krok od niego by nie odeszło. Poza tym, Markowi Kalinowskiemu rozwodząc się z żoną, jej zdaniem nie chodzi o dziecko, ale o pieniądze. Pewnego razu pokłócili się i wtedy rzucił on coś o rozwodzie. Zeznająca na początku mówiła mu, że jeszcze nie czas na to, że dopiero zaczynają, że jeszcze się dotrą, że nie czas na rozwód. Kłócili się na ten temat z trzy dni. Kiedy kobieta zauważyła, że z tym rozwodem to tak na poważnie, to w porządku, ale postawiła sprawę jasno, chce alimenty na dziecko w wysokości dwóch tysięcy złotych. Stać i jego, i jego rodzinę, żeby jej tyle płacić. Wtedy się zaczęło, pojechał skonsultować sprawę z matką i widocznie doszli do wniosku, że nie ma, po co płacić jej tych pieniędzy, skoro mogą zatrzymać to dziecko. Niańka kosztowałaby ich jakieś tysiąc złotych. Wystarczy tylko, aby pokazali, że zeznająca jest złą matką i nie pilnuje swojego dziecka, realizują właśnie ten swój plan, a wszystko po to, żeby kasa z rodziny nie wypłynęła. Zeznania Joanny Kaczor[] Na salę zostaje wezwana Maria Kalinowska. Nie ma jej jednak na korytarzu, dlatego zostanie przesłuchana Joanna Kaczor. Kobieta jest koleżanką pozwanej. Po ślubie Anny Kalinowskiej ich kontakt był tylko telefoniczny i esemsowy. Wcześniej zeznająca często imprezowała z klientką Magdaleny Wilk. To właśnie na imprezie poznały Marka Kalinowskiego. Świadek nie chce mówić o rozmowach z przyjaciółką na temat jej małżeństwa. Dopiero po pouczeniu przez sędziego decyduje się powiedzieć coś na ten temat. Anna Kalinowska mówiła zeznającej, że rodzie męża po urodzeniu dziecka dadzą jej pieniądze, a może nawet kupią samochód. Tak się jednak nie stało. Pozwana żaliła się Joannie Kaczor, że po porodzie dziecka dostała pierścionek, naszyjnik i bransoletkę, które jej zdaniem były wieśniackie. Jednak, gdy poszła do sklepu i zobaczyła, że kosztowały one cztery tysiące, to już się jej spodobały. Po urodzeniu Justynki i sprawdzeniu kosztów prezentów klientka Magdaleny Wilk mówiła, że Marek Kalinowski jest dobry, stara się i opiekuje się córką. Informowała przyjaciółkę także o tym, że coraz bardziej lubi męża, ale go nie kocha. Ciągle mówiła Joannie Kaczor o pieniądzach, że kupują wraz z powodem meble w drogich sklepach czy ciuchy w butikach. Zdaniem świadka każdy wie, że strony tego postępowania pobrały się z powodu ciąży Anny Kalinowskiej. Gdy pozwana się o niej dowiedziała, to była załamana, leżała w łóżku przez trzy dni. Mówiła, że zmarnowała sobie życie, nie wyobraża sobie nie chodzić na imprezy. Klientka Magdaleny Wilk nie wiedziała, co ma zrobić. Pozwana zaplanowała to sobie tak, że urodzi, podrzuci dziecko rodzicom, a ona sama wróci na studia i dalej będzie imprezować. Rodzice jednak uprali się, że jak dziecko jest, to i ślub musiał być. Po zawarciu małżeństwa Anna Kalinowska początkowo zrezygnowała z imprezowania. Jak tylko świadek do niej dzwoniła i mówiła, że jest jakaś dyskoteka, to jej koleżanka prosiła, aby ona się zastanowiła nad tym zastanowiła, twierdziła iż życia na to szkoda, sugerowała jej także znalezienie męża, jak zeznająca to słyszała, to odkładała słuchawkę. Później jednak klientka Magdaleny Wilk sama do niej zadzwoniła i spytała się koleżanki, czy nie idzie ona gdzieś potańczyć. Umówiły się i poszły się zabawić jak za dawnych czasów, córkę wtedy pozwana zawiozła do rodziców. Takie sytuacja się powtarzały, miały miejsce około dwa razy w miesiącu. Marek Kalinowski w tym czasie także imprezował. Świadek nie widziała, aby klientka Magdaleny Wilk zdradzała swojego męża. Nie ma pewności, że jej koleżanka spotykała się z innymi mężczyznami, ale się tego domyśla. Jej zdaniem i pozwana, i powód mają kogoś na boku, jedno warte drugiego. Zeznająca nie wie jednak z kim oni romansują. W zeszły piątek świadek była na imprezie w klubie i poznała tam znajomego stron postępowania. Od słowa do słowa zaczęli o nich rozmawiać, powiedział on jej, że na sto procent Anna Kalinowska zdradza męża, ale nie chciał powiedzieć z kim. Klient Piotra Ostafiego imprezuje tak jak przed ślubem, żadnej dziewczynie, która chce mu wskoczyć do łóżka, nie przepuści. Zeznania Mirosława Jaworskiego[] Kolejnym świadkiem w sprawie jest Mirosław Jaworski. Jego zdaniem trudno znaleźć dwójkę bardziej niedobranych ludzi, niż Marek i Anna Kalinowscy. Męczą się oni ze sobą strasznie, powód lubi towarzystwo, natomiast pozwana zwyczajnie w świecie do niego nie pasuje. Klient Piotra Ostafiego jest inteligentny i ustawiony. Świadek uważa, że to małżeństwo jest jakąś pomyłką, Marek Kalinowski jest zawsze nieszczęśliwy, ucieka z domu, gdy tylko może, bo z tego, co mu mówił wie, że żona nie jest dla niego partnerką do rozmów. Anna Kalinowska ciągle mówi tylko o zakupach. Powód już dawno mówił, że chce się rozwieść tylko przez Justynkę czekał na to tyle czasu. Skoro klient Piotra Ostafiego chce zajmować się dzieckiem po rozwodzie, to znaczy, że będzie musiał to robić. Zapewne będzie wstanie pogodzić wychowanie córki ze spotkaniami z kolegami przy piwie i imprezami. Justynką zajmować się mogą rodzice powoda, poza tym mogą oni wynająć nianię. Zdaniem zeznającego jego kolega pogodzi te dwie sprawy i jakoś da sobie radę. Markowi Kalinowskiemu teraz już chyba nie zależy na ratowaniu małżeństwa, skoro chce rozwodu. Wcześniej starał się, aby naprawić swój związek małżeński. Kiedy urodziła się Justynka, to powód strasznie się zmienił. Nie chodził na żadne imprezy ani nie spotykał się z kolegami. Zajmował się tylko żoną i dzieckiem. Powiedział kiedyś świadkowi, że z tego powodu, iż założył rodzinę, to czuje się spokojny i spełniony. Zeznającemu się nawet wydawało, że zakochał on się w żonie, bo mówił o niej sam dobre rzeczy. Zdaniem świadka Markowi Kalinowskiemu przestało zależeć na małżeństwie i wniósł pozew o rozwód, bo dowiedział się, iż żona go zdradza. Zwątpił wtedy w swój związek z pozwaną. Mirosław Jaworski nie ma dowodów na to, że Anna Kalinowska zdradzała męża, ale kiedyś kolega świadka powiedział mu, że widział go z jakimś mężczyzną i się obściskiwali. Świadek od czasu do czasu wyskakiwał na piwo z powodem w weekend, ale nigdy go nie śledził, nie wie czy był on wierny swojej żonie, czy nie, mu się tym nie chwalił. Zeznania Marii Kalinowskiej[] Na salę ponownie wzywana jest Maria Kalinowska. Początkowo jej nie ma na korytarzu, ale po chwili wchodzi na rozprawę i zaczyna krzyczeć do pozwanej, żeby się wynosiła z ich rodziny. Świadek wynajęła jakiś czas temu detektywa, aby śledził synową kobiety. Człowiek ten miał jakiś czas temu sprawę we Francji i wyjechał, nie wyjawiwszy jej efektów swojej pracy. Dwa dni przed rozprawą pojawił się jednak u niej i to, co przekazał kobiecie, to ją zmroziło. W pierwszej chwili chciała wszystkim o tym powiedzieć, ale potem uznała, że zaczeka z tym to czasu rozprawy, bo nie chciała, żeby pozwana miała czas na przygotowanie się do obrony. Detektyw dostarczył zeznającej zdjęcia, kobieta okazuje je sądowi. Widać na nich, jak Anna Kalinowska całuje się z Mirosławem Jaworskim. Świadek mówi, że zdjęcia te zostały zrobione w czasie, kiedy zaginęła Justynka, na dole fotografii znajduje się data i godzina. Dla kobiety skandaliczne jest to, że jej synowa i najlepszy przyjaciel syna całowali się wtedy, kiedy ktoś uprowadzał ich wnuczkę. Powód dał koledze pracę, podżyrował kredyt, a on całował się z jego żoną. Kobieta spóźniła się dzisiaj do sądu, bo przywiozła razem ze sobą Mariana Jabłonkowskiego, ma on dużo do powiedzenia w sprawie uprowadzenia wnuczki kobiety i to, co ma do powiedzenia jest skandalem. Zeznająca mówi, że pozwana i jej kochanek odpowiedzą za uprowadzenie wnuczku Marii Kalinowskiej. Po zakończonej sprawie świadek uda się na policję wraz z Marianem Jabłonkowskim i wszystko im powie. Zeznania Mariana Jabłonkowskiego[] Sąd decyduje się dopuścić dowód z zeznań Mariana Jabłonkowskiego. Mężczyzna wie coś na temat porwania córki Kalinowskich. Nie zgłosił się w tej sprawie na policję, ale na prośbę matki powoda uda się z nią na komisariat. Kilka dni po odnalezieniu dziecka do zeznającego zadzwonił pewien mężczyzna. Przedstawił się, powiedział że nazywa się Jaworski i chciał mu podziękować. Świadek chciał się z nim spotkać, ale człowiek, z którym rozmawiał, powiedział mu, że jest zajęty, nie ma czasu i zostawi mu w lesie taką prywatną nagrodę pieniężną. Powiedział mu, gdzie, kiedy i o której godzinie zostawi mu te pieniądze w lesie. Jak tylko zeznający tam się udał i zobaczył tą nagrodę, to wiedział, że są one za coś zupełnie innego, niż mu się wydawało. Zeznający zna dobrze klienta Piotra Ostafiego, bo wynajmował mu leśniczówkę, nie do końca legalnie. On zawsze przedstawiał się jako Jaworski, Mirosław Jaworski. W tej leśniczówce powód urządzał libację i zapraszał tam prostytutki. Na jedną z takich imprez zabrał własną córkę. Córka Kalinowskich była tam, gdy rzekomo zaginęła. On początkowo nie wiedział o tym wszystkim i nawet był zdziwiony, jak zobaczył takie małe dziecko, więc zapytał się go, czy ono powinno się tutaj znajdować, ale klient Piotra Ostafiego powiedział, że to jego własna córka i może ją zabierać, gdzie tylko chce. Świadek tutaj przyszedł powiedzieć prawdę i nie widzi powodu, aby kłamać. Maria Kalinowska jest wściekła na syna. Powód mówi, że coś trzeba było zrobić, żeby odebrać pozwanej dziecko. Jego matka uważa, że nie miał prawa zrobić tego w taki sposób, mogło dojść do tragedii. Marek Kalinowski nie ma nic więcej do dodania. Mowa końcowa mecenasa Piotra Ostafiego[] Piotr Ostafi mówi, że jego klient domaga się w tej sprawie orzeczenia rozwodu z winy swojej żony. W tej chwili podtrzymuje to żądanie, bowiem przeprowadzony przewód sądowy wykazał i to niezbicie, że jego żona rzeczywiście zawiniła. Zawiniła jako żona i jako matka, na wszystkich frontach tego małżeństwa, okazała się być lekkomyślna, nieodpowiedzialna, do tego wszystko zdradzała swojego męża i to z jego najlepszym przyjacielem. Nie upilnowała dziecka, co prawda usłyszano na procesie jakąś fantastyczną historię z ust nie całkiem wiarygodnego leśniczego, malwersanta, jakoby to klient mecenasa uprowadził własne dziecko, Piotr Ostafi jednak w to nie wierzy. Ten świadek go do tego nie przekonał, dlatego pełnomocnik podtrzymuje takie, a nie inne żądanie jego klienta. Mecenas uważa także, że orzeczenie w zakresie powierzenie jemu władzy rodzicielskiej nad dzieckiem jest jedynie słuszne, bowiem przekonał adwokata swoją postawą, poza tym jest osobą młodą, adwokata przekonała także jego matka. Piotr Ostafi wierzy, że Maria Kalinowska będzie doskonałą babcią i nauczy swojego syna, który może jeszcze tego nie umie, jak być dobrym ojcem. Adwokat jest też przekonany, iż dziecku w rodzinie jego klienta będzie znaczenie lepiej, niż w rodzinie jego żony. Dlatego Piotr Ostafi podtrzymuje żądania pozwu w całości. Mowa końcowa mecenas Magdaleny Wilk[] Magdalena Wilk mówi, że nie ulega najmniejszych wątpliwości, iż małżeństwo Kalinowskich jest pisane na stratę. Zdaniem mecenas lekką obłudą ze strony Marka Kalinowskiego jest to, że mając liczne przygody poza małżeńskie, nie chce się rozstać z żoną w sposób najmniej konfliktowy, czyli bez orzekania o winie, ale uparcie próbuje udowodnić winę pozwanej w rozkładzie tego małżeństwa, ale skoro taka jest jego wola... Mecenas wnosi o orzeczenie rozwodu. Najważniejsze w tej sprawie jest to, komu sąd powierzy opiekę nad dzieckiem. Oczywiście ta opieka powinna być przyznana matce, zwłaszcza jakże wobec ojcowskiej postawy powoda zgodnie, z którą Justynka jest jego dzieckiem i może on z nią robić, co chce i zabierać ją, gdzie chce. I zwłaszcza wobec faktu, że to on tak naprawdę zabrał Justynkę na jedną ze swoich balang, po to, żeby zaaranżować jej uprowadzenie, żeby szukało jej pół miasta, przy okazji pomstując na wyrodną matkę, która doprowadziła do porwania dziecka. Powód na początku postępowania powiedział, że Justynkę pewnie jakiś zboczeniec wywiózł do lasu, może rzeczywiście coś w tym jest. Anna Kalinowska jest młodą osobą, nie można dziwić się, że od czasu do czasu chce jeszcze pójść na imprezę. Jednocześnie jest odpowiedzialną matką i w tym czasie organizuje opiekę nad dzieckiem u swoich rodziców, a nie zabiera dziecko na tą imprezę, jak to czynią niektórzy inni obecni na sali. Dlatego mecenas wnosi o powierzenie władzy rodzicielskiej matce i zasądzenie od powoda alimentów w wysokości dwóch tysięcy złotych, stosownie do jego możliwości finansowych. Wyrok[] Sąd w punkcie pierwszym rozwiązuje przez rozwód małżeństwo stron z winy obu małżonków. Nadto wykonywanie władzy rodzicielskiej nad małoletnią Justyną Kalinowską powierza jego matce, Annie Kalinowskiej, ograniczając jednocześnie ojcu, Markowi Kalinowskiemu władzę rodzicielską nad córką Justyną do rozstrzygania w zakresie istotnych sprawach zdrowia i wykształcenia. Nadto sąd zasądza od powoda Marka Kalinowskiego na rzecz małoletniej córki Justyny Kalinowskiej alimenty w comiesięcznej wysokości po 1000 złotych, płatne do rąk jej matki, Anny Kalinowskiej. Nie ulega wątpliwości, że na tym świecie nie ma recepty na jedno udane małżeństwo. W przypadku Kalinowskich było ono po prostu przypadkiem i to, że to był przypadek, widać było na tej sali. Wszyscy, którzy tutaj zeznawali, twierdzili jedno, to był przypadek. Jeden ze świadków powiedział, że strony tego postępowania zupełnie do siebie nie pasują, że są ludźmi z zupełnie innej gliny. To prawda, każde z małżonków żyło swoim życiem. Także to, że obie strony żądają rozwodu nie budzi dla nikogo wątpliwości, tak samo wina obojgu małżonków. Można długo wymieniać ich przewinienia, te które przyczyniły się do rozkładu ich związku małżeńskiego. Z jednej strony uczynił to Piotr Ostafi, a z drugiej Magdalena Wilk, oczywiście w przeciwnych kierunkach. Z tej sprawy jest jeden gorzki wniosek. Najgorzej na tym rozwodzie wyjdzie niestety dziecko, mała Justynka. Sąd miał poważny problem, przy kim to dziecko powinno zostać i rozstrzygnął, że powinno zostać przy matce. Sędzia nie wyobraża sobie, żeby powód sprawował władzę rodzicielską nad córką, to jest po prostu niemożliwe. Marek Kalinowski porwał córkę, okazał się osobą całkowicie nieodpowiedzialną, będzie on miał postępowanie karne. W tej sytuacji powierzenie jemu wykonywania władzy rodzicielskiej, świadczyłoby o nieodpowiedzialności sądu. Zachowanie pozwanej także wielokrotnie świadczyło o tym, że nie jest ona matką, taką jaką powinna być, ale to, że będzie ona wykonywała tą władzę rodzicielską, sama, to jest dla niej sprawdzian. Jeżeli klientka Magdaleny Wilk będzie wykonywać tą władzę źle, to zostanie jej ona odebrana albo ograniczona. Jeżeli chodzi o alimenty, pozwana żądała ich w wysokości dwóch tysięcy złotych. Artur Lipiński myśli, że alimenty, wynoszące tysiąc złotych będą wystarczające na to dziecko, uwzględniając jej wychowanie i opiekę nad dzieckiem.
Matka ŚwiętegoPublished on Oct 1, 2012Milena Kindziuk Matka Świętego. Poruszające świadectwo Marianny Popiełuszko Marianna Popiełuszko nigdy nie szukała rozgłosu. Nie planowała, że stanie... SIW Znak
Środa, 13 kwietnia (08:10) W Domu Ukraińskim w Przemyślu działa punkt noclegowy dla uchodźców. Na miejscu otrzymują ciepły posiłek, ubrania, mogą się przespać i wykąpać. W tej chwili mamy około 50 łóżek i wszystkie są zajęte, głównie przez matki z małymi dziećmi - powiedziała koordynatorka wolontariuszy Lila Kalinowska. Tuż po wybuchu wojny w Domu Ukraińskim w Przemyślu zaczął działać punkt noclegowy dla uchodźców. Wcześniej w kamienicy z 1904 r. działał teatr i klub sportowy, odbywały się wydarzenia kulturalno-społeczne. Dom Ukraiński to miejsce pobytu krótkotrwałego, a nie miejsce docelowe. To przystanek w dalszej podróży. Mamy tutaj salę zabaw dla dzieci, punkt medyczny, jadalnię. Na miejscu pomocy udzielają także psychologowie, obok znajduje się też konsulat ukraiński - powiedziała w rozmowie z dziennikarką koordynatorka wolontariuszy Lila Kalinowska. Każdy uchodźca, który zgłosi się do Domu Ukraińskiego, jest zapisywany na listę pobytu, otrzymuje własne łóżko, pościel, może korzystać z jadalni i łazienek. W tej chwili mamy około 50 łóżek i wszystkie są zajęte. Nie mamy możliwości zwiększenia liczby łóżek, choć bardzo byśmy chcieli, bo nadal przybywają ludzie, którym trzeba pomóc - dodała i podkreśliła, że najczęściej z Ukrainy przyjeżdżają matki z małymi dziećmi i osoby starsze. Noclegi urządzono w sali teatralnej, w której kiedyś wystawiano przedstawienia polsko-ukraińskie. Wewnątrz panuje cisza, światło jest przygaszone. Na środku sali i na scenie ustawione są łóżka i materace. Obok stoją walizki, siatki, pudełka, torby. Pod ścianami poskładane są ubrania. Część osób śpi, część cicho rozmawia, malutkie dzieci leżą w wózkach lub otulone kołdrami na łóżkach. Obecnie w naszej bazie mamy 500 wolontariuszy, którzy pomagają w czterogodzinnych zmianach. Na każdej zmianie organizujemy około 20 wolontariuszy w różnych miejscach Przemyśla. Ta liczba też się zmienia w zależności od potrzeb. Teraz większość naszych wolontariuszy pomaga w urzędzie miasta, gdzie pełnią rolę tłumaczy dla uchodźców ubiegających się o numer PESEL - powiedziała. W ocenie Kalinowskiej od kilku dni ponownie wzrasta ruch na dworcu kolejowym w Przemyślu. Tuż po wybuchu wojny przyjeżdżały do nas osoby, którym łatwo było pomagać. Teraz przyjeżdżają osoby starsze, schorowane, z traumami, z chorymi dziećmi, niepełnosprawne. Zmienia się charakter naszej pomocy, bo dużo ciężej pracuje się z osobami z traumą - podkreśliła. Dodała, że bardzo mało przyjeżdża pociągów specjalnych, a to oznacza, że uchodźcy, którzy chcą przyjechać do Polski, muszą sobie organizować bilety na wyjazd, nawet jeżeli są to bilety bezpłatne, co znacznie utrudnia podróż. Staramy się utrzymywać wysoką gotowość, bo sytuacja jest dynamiczna i nie wiemy, czy nagle nie zdarzy się coś, że te wielkie liczby osób czekających przy zachodniej granicy nie zdecydują się opuścić kraju - podsumowała Kalinowska. Jedną z wolontariuszek spotkanych w Domu Ukraińskim jest Anna, która podczas rozmowy kilka razy podkreślała, że "uchodźcy najczęściej nie wiedzą, dokąd mają jechać, co będzie dalej, co ze sobą zrobić". Początkowo przyjeżdżały osoby, na które ktoś tu czekał, teraz już takich osób nie ma i jest coraz trudniej. Przybywa osób starszych i chorych, a nie ma dla nich pokoi ani mieszkań, a łóżka w punkach noclegowych nie są przystosowane dla chorych. Noclegi są głównie tutaj i w byłym hipermarkecie, gdzie nocuje od 500 do nawet 2300 osób. To nie są warunki dla osób schorowanych i starszych - stwierdziła. Wolontariusze wszystko to przeżywają. Wspomniała rozmowę ze starszym małżeństwem z Irpienia, które nocowało w jednej z przemyskich szkół. Pan pracował w teatrze jako lalkarz. Ich dom został całkowicie zniszczony, a oni z podręcznymi bagażami uciekli. Ale mówili, że najważniejsze, że są razem. Tak się kochali i mówili, że wszystko przed nimi. Nigdy tego nie zapomnę - dodała. Maria jest jedną z kilku kucharek pracujących w Domu Ukraińskim. Każdego dnia wydawane jest średnio 50 obiadów. Zapewniamy też pieczywo, soki, drożdżówki. Każdy, kto do nas przyjdzie, zawsze dostanie coś do jedzenia. Zmieniamy się co 4 godziny, w nocy też zawsze ktoś ma dyżur na kuchni - podkreśliła i dodała, że uchodźcy, którzy w nocy docierają na nocleg nie chcą jeść, tylko od razu spać, bo wielu z nich nie spało ponad trzy doby. Kilka dni temu nad ranem dotarła do nas starsza pani z synem, w ręce nerwowo ściskała malutki tłumoczek z rzeczami, nie chciała go w ogóle puścić, nawet żeby się umyć. Mówiła, że na jej oczach pozabijali prawie całą rodzinę. Jej syn siedział obok i cały czas się modlił. Jak potem przychodzę do domu, to mam łzy przed oczami, bo nawet nie umiem sobie wyobrazić, co by to było, gdybyśmy to my byli w takiej sytuacji - podsumowała Maria.
matka z domu kalinowska